Archiwum czerwiec 2003


cze 18 2003 Jej wiersz
Komentarze: 0

To czerwone i lepkie idzie od palcy ku gorze

Siega do glowy

I zdziera z niej skore

Marne kosci pieknej niegdys czaszki

Widnieja bez wyrazu

Nie ma na nich radosci ani zalu sladu

Nie ma nienawisci

Stercza takie biale, wapienne

Twarde do bolu kamienne

To czerwone i lepkie opada z glowy na palce

I obdziera mnie z zalu

Pozostawia taka biala i czysta

Z moja dusza jak szklo przezroczysta

Nie ma juz tego co tak mnie oszpecalo

Nie am tego co na swiecie trzymalo

Nie ma nic tylko czarny piach i lzy

Ludzi ktorzy PONOĆ mnie kochali

Mowili ze nie wytrzymaja gdy cos im mnie zabierze

A jednak...

Lzy falszu i zaklamania plyna i ich oczy wrednych

Ktore patrzyly na mnie z politowaniem niegdys

Godne podziwu lecz zalosne to co sie za chwile stanie...

I poplyna lazki drobne

Takie niebieskie bo do deszczu podobne

zacisze|grobu : :
cze 17 2003 Pożegnanie
Komentarze: 1

...Tak skonczylo sie jej niesmiertelne w brew pozorom zycie...

Kiedy spisywalismy jej historie byl 13 czerwca 2003r. Piatek...13 piatek...Tak jak wtedy.

Od jej smierci minely juz 2 lata i 2 miesiace...Bardzo nam jej brakuje! Tak bardzo, ze...Nawet nei potrafimy tego wyrazic. Jedyne co potrafimy teraz powiedziec to:

KOCHAMY CIĘ!!!

Spoczywaj w pokoju...

****** ur. **.**.**** - zm. 13.04.2001r.

zacisze|grobu : :
cze 17 2003 Piątek 13 kwietnia 2001r.
Komentarze: 0

Tego dnia miala juz nie wrócić...Przez zal i lzy patrzyla na las, ktorego i tak nie bylo juz wiadc. Stala obok drzewa.  Opadala z sil. Ich resztkami podeszla i oparla sie o nie. Wziela do reki kawalek szkla...Szkla butelki po wodce, o ktora sie ostatni raz potknela. Przylozyla je do szyji...Zrezygnowala...Nie chciala w taki sposob. Przylozyla szkolo do nadgarstka. Delikatnie zaczela ciac sina z zimna i zmeczenia skore. Nic nie widziala. W jej oczach bylo za ciemno i za mokro, zeby cokolwiek widziec. Poplynela krew...Jasna...Niemalze krolewska... Maly strumyczek ciekl po rece, jak lzy po policzkach. Zaglebila szkolo i szrpnela jak mogla najmocniej. Krwisty potok zlapal nurt. Rzeka krwi zalewala jej rekawy bialej koszuli...Zalewala blade jej dlonie...Nie miala sily stac. Zeslizgnela sie po pniu. Usiadla na zimnej i mokrej trawie. Bylo jej juz coraz slabiej. Nie miala juz sily otworzyc swoich pieknych, zielony, mokrych od lez oczu... Przez ciemnosc zamknietych powiek przypominala sobie chwile spedzone z Devil'em...Z nim - nie z nami...Nie mogla siedziec...Probowala wstac. Upadla...

zacisze|grobu : :
cze 15 2003 13 kwietnie 2001r. [piątek]
Komentarze: 5

Szla jakis kilometr przez ten las. Przez autostrade. Przez las. Ukucnela na chwile pod drzewem, zeby ostatni raz sie pomodlic i prosic o przebaczenie. Kleczala tak kilkanascie minut a z jej oczu ciagle plynely lzy. Nie przestawala plakac...Wstala i powlokla sie dalej...Potykala sie o butelki po wodce...Szla uparcie przez ten ciemny las. Doszla do ciemnej opuszczonej chaty. Przeczekala tam ulewe, ktora jak na ironie musiala sie rozpetac. W chacie bylo ciemno, a zarowka wiszaca u sufitu gibala sie na wszystkie stronu muskana zimnym wiatrem. Za oknem szalala burza...Blyskaly pioruny...Z kazdym blyskiem naturalnie ciemna chalupe rozjasnialo falszywe swiatlo. Ona sie tego nie bala. W jej domu tez czesto nie bylo swiatla. Byla przyzwyczajona [o ile do ciemnosci mozna sie przyzwyczaic...]. Burza sie skonczyla a ona poszla dalej. Uparcie kroczyla po tej mokrej od lez i deszczu trawie, ktorą juz ledwo widziala. Ciagle plakala. Co chwila pociagala nosem...A przez caly cichy i ciemny juz las przedzieralo sie delikatne 'flik, flik'. Dziadkowie w domu martwili sie o nia...Bylo późno a ona jeshcze nie wracala. Zawsze wczesniej byla w dmou. Ale nie tym razem...ostatnim razem. Zaczynali podejrzewac, ze cos jest nie tak. Ale to 'nie tak' bylo przez cale jej zycie. Za pozno sie zorientowali...

zacisze|grobu : :
cze 15 2003 13 kwietnia 2001r.
Komentarze: 5

Tego dnia z samego rana poszla sama na spacer. Moze nie powinna tego robic...Nie byla do konca sama. Towarzyszyl jej jedyny przyjaciel - pies Devil, z ktorym codziennie rano, tak jak i tego dnia, chodzila do lasu na spacer. Tam dzielila sie z nim swoim zyciem. Kochala go. Po poltorej godziny wrocila do swojego domu nad jeziorem Zostawila Devil'a  i wyszla calkiem sama. Poszla do kolezanki, ktora PONOC byla jej najlepsza kolezanka. Gdyby na prawde taka byla to by ja rozumiala i nie pozwolila by wyjsc samej...Ale widocznie nie zauwazyla, ze cos jest nei tak. Niestety...Nie znala jej tak dobrze jak jej i nam sie wydawalo. Wyszla i poszla do domu. Przytulila psa, szepnela mu cos do ucha i wyszla raz jeshcze. Niepotrzebnie...Jak sie pozniej okazalo byl to ostatni uscisk psa i ostatnie slowo jakie powiedziala do swojego jedynego przyjaciela. Zaluje, ze jako ostatni wysluchal i poczul ja pies, a nie my...Poszla sie przejsc nad jezioro. Zrobila kilka kolek wokol niego. Nie wiem ile. Poszla dalej, w glab pobliskiego lasu, w ktorym po raz ostatni byla ze swoim psem. Lzami zraszala wysuszona od slonca zolta trawe. Swoimi nogami deptala galezie. Pekaly z trzaskiem pod jej ciezarem. Rozchodzily sie gluchym echem po lesie...Szla dosc dlugo, az usiadla na pniu jednego z brutalnie scietych drzew...Nie siedziala dlugo, poniewaz kuly ja drzazgi. Drzazgi, ktore to my wbijalismy w jej czyste serce. Czyste lecz przepelnione zalem...Poszla dalej...

zacisze|grobu : :